poniedziałek, 28 marca 2016

Podróż 2012, dzień 8, Yellowstone, a współcześnie Wielkanoc

Podróże po Stanach

Opis ósmego dnia naszej podróży rozpocznę od kilku zdjęć, które są wizytówkami tego dnia, w tym zdjęcia z bardzo szczęśliwymi uczestnikami tej dwuosobowej wyprawy. Zdjęcie zrobił szanowny pan Strażnik Parku.








Parki Narodowe Grand Teton i Yellowstone niemal ze sobą graniczą. Grand Teton jest na południu, a najbliższym miasteczkiem przy południowej granicy parku jest Jackson, gdzie spaliśmy. Natomiast niedaleko północno – wschodniej granicy parku Yellowstone jest miasteczko Cooke-City gdzie mieliśmy wykupione dwa noclegi. Tak więc przejechaliśmy tego dnia  obydwa parki, pokonując dystans około 280 kilometrów. Można sobie to spróbować wyobrazić. To oznacza odległość tak mniej więcej z Łodzi do Myślenic. To kawał drogi, która w tym przypadku prowadziła przez tereny o urodzie najwyższej próby. 

Zauważam, że w dobie nawigacji GPS coraz mniej osób potrafi czytać mapy, ale pozwolę sobie zamieścić poniżej mapy obydwu parków. Najpierw mapa Grand Teton. Żółta plama na dole to miasteczko Jackson, gdzie nocowaliśmy, a na górze mapy zaczyna się już Park Yellowstone. Mapa pochodzi z Wikipedii, ale oryginalną mapę w pełnej rozdzielczości znajdzie się na stronie parku www.nps.gov/grte. Niebiesko zielone plamy na mapie to rzecz jasna jeziora. 


Map of Grand Teton National Park

Poniżej natomiast dwie mapy Yellowstone. Pierwsza to mapa orientacyjna pokazująca główne punkty Parku i układ drogowy, a druga jest już bardziej szczegółowa. Mapy zostały pobrane z Wikipedii, ale te i wiele innych map można znaleźć na stronie internetowej Parku www.nps.gov/yell

YellowstoneNationalParkMap

Yellowstone National Park Map

Obydwa parki są piękne, ale Yellowstone nie ma sobie równych. Grand Teton był zgodnie z naszym planem w zasadzie tylko do przejechania. Ale w niektórych miejscach nie sposób było się nie zatrzymać i nie podziwiać widoków. Grand Teton to stromo wznoszące się góry o urodzie alpejskiej. Góry wyrastają albo z rozległych, płaskich obszarów zielonych, po których przechadzają się łosie, lub z nad brzegów potężnych jezior. Mieszkają tu także niedźwiedzie. Całkiem niespodziewanie jeden z nich przeszedł przez drogę tuż przed naszym samochodem. Ale szybko zniknął potem w zielonych krzaczkach i tylko bardzo marne zdjęcie mu zdążyłem zrobić. Wcześniej spotkaliśmy łosia. Stało sporo ludzi z aparatami fotograficznymi i robili zdjęcia temu łosiu. I tutaj wyszedł problem. Łoś mi uświadomił, że na obiektywie nie mam swojego znakomitego filtra polaryzacyjnego, kupionego na Times Square w Nowym Jorku. Zgubiłem go. Bardzo przykro się zrobiło. Bo jednak filtr pozwala robić o wiele lepsze zdjęcia. Sprawa wyglądała na beznadziejną, ale postanowiliśmy wrócić do Visitor Center, gdzie kupowaliśmy wejściówkę do amerykańskich parków narodowych. Może gdzieś tam odpadł, może ktoś znalazł, oddał. Szansa prawie zerowa. A jednak się udało. Filtr leżał sobie przy wejściu do budynku. Mocno to nas ucieszyło. Ale pół godziny poszło bezproduktywnie. W Visitor Center kupiliśmy wcześniej dla Marty łosia pluszaka. Pan sprzedawca, gdy włożył łosia do papierowej torebki, nie zamknął jej i zażartował – proszę nie zamykać, żeby miał czym oddychać. Nie zamknęliśmy i łoś do Łodzi dojechał w pełni sił :) To nie ten ze zdjęcia poniżej rzecz jasna.



Grand Teton  bardzo nam się oczywiście podobał, ale ciągnęło nas do Yellowstone. Cały czas mieliśmy trochę obaw o pogodę, bo prognoza była mocno nieciekawa. Na prognozie rysunkowej przy Yellowstone była czarna chmura i błyskawice. Na szczęście prognoza kolejny już raz się nie sprawdziła. Okresami niebo zasnuwało się co prawda chmurami, nawet deszcz musiał padać, bo zdarzało nam się jechać po zmoczonym asfalcie, ale przeważało przez cały dzień słońce.
Park Grand Teton to ogromne jezioro Jackson Lake, rozległe płaskie tereny porośnięte niskimi roślinami i strzeliste granitowe góry.








Dobra żona wyjątkowo dobrze pasowała do tych krajobrazów.


Obrazki tak ładne, że aż kiczowate trochę. Jezioro Jackson Lake jest jeziorem i sztucznym i naturalnym jednocześnie. Jest to jezioro, do którego wpływa i z którego wypływa rzeka Snake River . Obok niego są również inne jeziorka zasilane wodą spływającą z gór, w tym z topniejących lodowców. Jezioro jest bardzo głębokie, maksymalna głębokość sięga 123 metrów. Naturalne jezioro, które zostało stworzone przez naturę, zostało sztucznie powiększone, poprzez zbudowanie tamy na rzece Snake River. Leży na wysokości około 2000 metrów, a najwyższe szczyty osiągają wysokość 4200 metrów. Jest więc gdzie się wspinać. Ale pokonać różnicę wysokości 2200 metrów jednego dnia w tę i z powrotem, to  trzeba  już  mieć  siłę  konia.  Turystyka w Grand Teton kwitnie na zasadzie dla każdego coś miłego. Ci słabsi mają ścieżki po rozległych płaskich terenach, gdzie mogą wąchać kwiatki, oglądać górskie widoczki i tropić licznie tu żyjące zwierzęta, m.in. łosie i niedźwiedzie. Inni  się wspinają, jeszcze inni pływają po ogromnym pięknym jeziorze.  A są i tacy jak my, którzy podziwiają Grand Teton z okien samochodu i z licznych punktów widokowych. 









 Zatrzymywaliśmy się nawet znacznie częściej niż planowaliśmy, ale widoki były rzeczywiście zachwycające. Ponieważ w nocy z całą pewnością padało, powietrze było niezwykle wprost przejrzyste. Chmury dotykały szczytów, ale ich nie przesłaniały. Ale cóż, Park Grand Teton był tylko przy okazji. Naszym celem był Park Yellowstone.


Poniżej niedźwiedź. Wiem, ze nie prezentuje się najlepiej, ale szybki był skubany miś. Przebiegł nam drogę przed samochodem, a  potem szybko zniknął w zielonych krzaczkach i tylko bardzo marne zdjęcie mu zdążyłem zrobić. To ta niewielka brązowa plama, mniej więcej w środku kadru. 






         Park Narodowy Yellowstone jest ogromny. Zajmuje obszar blisko 9000 km2 – około 100 na 90 km. Drogi zaznaczone kolorem czerwonym na zamieszczonych wcześniej mapach są drogami asfaltowymi i mają długość około 350 km. Obszar parku na mapie zaznaczony jest kolorem zielonym, a wielka niebieska plama to jezioro Yellowstone. Do parku można wjechać w 5 miejscach – my wjechaliśmy wjazdem południowym - South Entrance i przejechaliśmy trasę: West Thumb, Fishing Bridge, Canyon, Tower Falls, Northeast Entrance, za którym leży miasteczko Cooke City, gdzie był nasz hotel.
Park Narodowy Yellowstone położony jest w północnej części Gór Skalistych. Większość terenów należących do Parku leży na wysokości 2000-2500 m npm. Jest to miejsce wyjątkowe. To pierwszy utworzony na świecie park narodowy. Powstał w 1872 roku decyzją prezydenta Granta i od tego roku przyroda w Yellowstone jest pod szczególną ochroną. W Yellowstone jest więcej gejzerów, gorących źródeł, wulkanów błotnych i tzw. fumaroli niż we wszystkich innych miejscach naszej planety razem wziętych. Łączna liczba zjawisk geotermalnych sięga 10 tysięcy. Do tego są wspaniałe Góry Skaliste, wodospady, z których największy - „Lower Fall” jest dwukrotnie wyższy od wodospadu Niagara, jezioro Yellowstone uznawane za największe na świecie jezioro z tych, które leżą na poziomie wyższym niż 2100 metrów i Kanion Yellowstone. To właśnie od barwy skał tego kanionu wzięła się nazwa parku, bowiem kolor żółty (yellow) jest najpopularniejszym kolorem skał (stone) kanionu.
 Yellowstone to królestwo zwierząt. Jest tutaj największe żyjące swobodnie stado bizonów liczące 4500 sztuk, żyją niedźwiedzie grizzly i niedźwiedzie baribal, wilki, pumy, łosie i wiele innych.
Najbardziej niesamowite jest to, że pod Yellowstone jest ogromny wulkan, który może doprowadzić do zagłady znaczną część Ameryki Północnej. Około 5 – 10 km pod powierzchnią jest ogromna komora wypełniona magmą. Wulkan ten co jakiś czas wybucha w szczególnie spektakularny sposób. Największe wybuchy miały miejsce 2.1 mln, 1,3 mln i 640 tys. lat temu. W czasie ostatniego – największego wybuchu, na powierzchnię wydostało się 1000 km3  lawy. Powstało wówczas wielkie zapadlisko, stanowiące obecnie centrum Yellowstone. Kaldera, czyli potencjalne miejsce wypływu lawy, albo inaczej mówiąc, miejsce nad komorą wypełnioną magmą o temperaturze ponad 1000oC jest w przypadku wulkanu Yellowstone ogromna. Zaznaczona jest na przedstawionej mapie grubą linią przerywaną. Kaldera ma wymiary 45 na 78 kilometrów i ciągnie się m.in. pod jeziorem Yellowstone. To właśnie wulkan jest źródłem zjawisk geotermalnych. Teren parku podnosi się i opada w zależności od ruchów magmy w głębi. Gdyby nastąpił wybuch taki jak 640 tys. lat temu znaczna część Ameryki Północnej zostałaby przysypana popiołem wulkanicznym, mnóstwo ludzi by zginęło, a cała planeta znacznie by się ochłodziła i życie na niej nie wyglądałoby już tak samo jak przed wybuchem.   
Teren pomiędzy Grand Teton a West Thumb, gdzie zmierzaliśmy, był oczywiście pod wieloma względami atrakcyjny. Jechaliśmy wzdłuż rzek: Snake River i Levis River zasilanej z jeziora Levis.  Rzeka ta zaczyna się od atrakcyjnych wodospadów, a potem płynie sobie raz szybko w głębokim kanionie, a raz wolno i dostojnie tworząc liczne zakola jak na zdjęciach poniżej.  W wielu miejscach krajobrazy były jeszcze zimowe. W lesie leżał śnieg  i było go jeszcze sporo. 






West Thumb to  w dosłownym tłumaczeniu zachodni kciuk. Nie do końca rozumiem skąd taka nazwa. Zarys jeziora Yellowstone przypomina mi mocno zgarbioną, dziwną postać. Dla mnie miejsce nazwane West Thumb jest głową tej postaci. Ale mniejsza z tym. West Thumb Geyser Basin leży tuż przy jeziorze Yellowstone.  Park Yellowstone to jedno z najzimniejszych miejsc w Stanach. Zimą temperatura potrafi spaść nawet do minus 50 stopni.  W tej sytuacji jezioro zimą rzecz jasna zamarza. Latem jego średnia temperatura wynosi zaledwie 7 stopni. Obok tego zimnego jeziora wytworzył się obszar z licznymi gorącymi źródłami i gejzerami , gdzie temperatura wody jest bliska temperatury wrzenia. W West Thumb jest ponad 20 miejsc typu gorące źródła, gejzery i różne bulgoty - przezroczyste i błotne.  Najpiękniejsze  były gorące źródła posiadające formę  małych stawów, z których wylewała się woda.  Miały one bardzo dużą głębokość, a ponieważ woda była przezroczysta, to było tę głębię dobrze widać. 
















Ciekawie też wyglądały stożki gejzerów pod powierzchnią jeziora Yellowstone.






       Poniżej kilka zdjęć Black Spring. To piękny, bardzo głęboki staw - źródło.Woda jest gorąca i przezroczysta. Kiedyś woda wydawała się być czarna i stąd nazwa, ale teraz ma piękny błękitny kolor. Stało się tak dlatego, że temperatura wody wzrosła i bakterie, które żyły w stawku i nadawały mu czarną barwę zginęły. Strażnik parku, który tam stał po to, aby odpowiadać na pytania turystów, mówił, że poziom magmy w komorze magmowej, która jest pod parkiem ciągle się jednak podnosi.  Nie wróży to dobrze. Oby wybuch tego super-wulkanu szybko nie nastąpił, bo oznacza to katastrofę dla całego świata, a pół Ameryki pewnie zginie. Ale na razie Yellowstone budzi nie grozę, lecz zachwyt.












Większość źródeł w tym rejonie to źródła  głębokie i bardzo kolorowe. Ale są nie tylko takie. Nieraz dymią i bulgocą niewielkie dziury w ziemi. Fantastyczne miejsce. Byliśmy już tutaj trzy lata wcześniej, ale bardzo chcieliśmy tu jeszcze wrócić. No cóż opisać się słowem tego do końca nie da. Już lepiej pokazać zdjęcia.
















W planie na rok 2012 mieliśmy również wycieczki pisze po Yellowstone, krótkie ale zawsze. Zrobiliśmy tego dnia dwie. Jedną trzykilometrową do punktu widokowego przy West Thumb. Bardzo ładna, aczkolwiek dla nieprzyzwyczajonych do wspinaczki ludzi trochę męcząca. Na takich ścieżkach trudno kogokolwiek spotkać. My tylko na pierwszej wycieczce spotkaliśmy dwoje turystów. Dziewczyna szła z chłopakiem i miała na pasku przypięte dzwoneczki na niedźwiedzie. Tutaj na szlaku trzeba hałasować, żeby nie natknąć się niespodziewanie na niedźwiedzia. Niedźwiedzia nie było, piękne widoki a i owszem, zwłaszcza te w stronę jeziora Yellowstone.















 Druga wycieczka zaczynała się w miejscu, gdzie rzeka Yellowstone wypływa z jeziora. Miejsce nazywa się Fishing Bridge. Jedzie się tam z West Thumb brzegiem jeziora Yellowstone. Szlak prowadził wzdłuż rzeki. Płasko i pięknie było, więc tym razem się nie męczyliśmy. Ale za to było więcej emocji, bo ten teren upodobały sobie niedźwiedzie. Przed wejściem była tablica ostrzegawcza, że wchodzimy do krainy niedźwiedzi. I zalecenia. Iść najlepiej w grupach co najmniej trzyosobowych, głośno rozmawiać, ogólnie hałasować i mieć ze sobą gaz pieprzowy taki specjalny na niedźwiedzie. No cóż jedyne co mogliśmy zrobić to głośno mówić. Powędrowaliśmy dwa kilometry w jedną stronę i potem powrót tą samą trasą. Na szczęście niedźwiedzia żadnego nie spotkaliśmy, ale napis mówiący o tym, że to kraina niedźwiedzi nie był na wyrost, bo po drodze widzieliśmy mnóstwo wielkich, starszych i wyglądających na nowe, zwierzęcych kup. Byliśmy wtedy pewni, że to kupy niedźwiedzie, ale potem się okazało, że głównie były to kupy bizonie. Ale czy z niedźwiedziem, czy z bizonem bliskie spotkanie byłoby pewnie niezbyt miłe. Ze zwierząt to widzieliśmy tylko bobra. Stał sobie na brzegu rzeki i pewnie robił sobie plany na dalszą część dnia. Poniżej zdjęcia z tej malowniczej wycieczki.

















 Po tej emocjonującej wycieczce zdążyliśmy jeszcze tylko zobaczyć dwa miejsca, gdzie było dużo szarych bulgoczących miejsc i gazów o zapachu siarki. Miejsca nazywają się „błotnisty wulkan” i „siarkowe źródła”. Bardzo tam wszystko dymiło i śmierdziało. Temperatura w takich bulgotach sięga 80 stopni C. W odróżnieniu od West Thumb, woda w tych bulgotach nie była przezroczysta, tylko mętna. A sam wulkan wyrzucał bardziej błoto niż wodę. I brzegi nie były kolorowe, bo widocznie bakteriom, które są odpowiedzialne za kolory nie odpowiadał zapach siarki. Miejsce bardzo interesujące.  W rejonie Mud Volcano z ziemi wydobywa się siarkowodór. Pewne mikroorganizmy używają tego gazu jako źródła energii. To pomaga przekształcić gaz w kwas siarkowy, który rozpuszcza skały i zmienia je w takie paskudne błoto, które wychlapuje się na powierzchnię.













           Szaro i śmierdząco, więc co tych ludzi tu ciągnie ?? No właśnie – musimy się zastanowić po co tam pojechaliśmy.





Siarkowe źródła to z kolei sadzawki z gęstą gotującą się zupą. Na powierzchni tworzą się ogromne bulgoczące bąble. To miejsce śmierdzi chyba jeszcze bardziej. Zauważyliśmy też, że przez trzy lata mocno się tutaj zmieniło. Wygląda niby bardzo podobnie, ale jednak inaczej. 





Dalej pozostała nam już tylko droga do hotelu przez dwie piękne doliny i wysokogórską przełęcz położoną na wysokości 2700 metrów. Piękna trasa z mnóstwem zwierząt. Widzieliśmy po drodze pewnie z tysiąc bizonów. Niektóre były daleko, a niektóre tuż obok drogi, lub na samej drodze. Szczególnie duże stada są w dolinie rzeki Lamar, która wpływa do rzeki Yellowstone. Na końcu doliny jest północno wschodni wjazd do Parku, a 3 mile dalej osada Cooke City, gdzie był nasz hotel. A ponieważ mieliśmy tam wykupione dwa noclegi, więc jechaliśmy tą doliną w sumie cztery razy.  Cooke City  jest otoczona wysokimi górami o wysokości 4000 metrów. Sama miejscowość leży na wysokości 2300 metrów. To miejsce często odcięte jest zimą od świata. Temperatura w styczniu i lutym spada do minus 40 stopni, a drogi dojazdowe stają się nieprzejezdne. Ciężko tu żyć na stałe. Według danych z 2000 roku stałych mieszkańców jest zaledwie 140. Nasze telefony znalazły się tutaj poza zasięgiem, a Internet  był tylko przewodowy. I na koniec jeszcze obrazki z ostatniego odcinka trasy.









Na pierwszym planie ostatniego zdjęcia stożek nieczynnego gejzera. 


i nie tylko


A współcześnie dzisiaj drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Byliśmy w gościnie u Marty i Arka, a wcześniej na naszej działce. Piękny dzień. Wielkanoc w tym roku jest  nieco wcześniej niż zwykle, ale aura się dostosowała i wiosna też przychodzi wcześniej. Dawno już nie pisałem, ale dzieje się wiele i ciągle brakuje czasu. Intensywnie planujemy naszą kolejną podróż amerykańską, a to pochłania sporo czasu. Już niecałe dwa miesiące zostały do wyjazdu. Plan generalny już jest. Miejsca noclegów wytypowane, samoloty zarezerwowane, hotele w zasadzie też, samochody też. Ale sporo jeszcze musimy się podszkolić. Mam nadzieję, że i tym razem wszystko wyjdzie. Choć jak zawsze niepokój związany z wyjazdem narasta. To już niecałe dwa miesiące. A niepokój potęgują wydarzenia związane z narastającym zagrożeniem terrorystycznym.

 Świat robi się coraz bardziej niespokojny. Kilka dni temu znowu miały miejsce kolejne zamachy terrorystyczne, tym razem w Brukseli. Samobójcy muzułmańscy wysadzili się na lotnisku w Brukseli i metrze. I wiadomo, ze na tym się nie skończy. W powietrzu wiszą kolejne zamachy, a przywódcy Europejscy jak obłąkani powtarzają, że zamachów nie należy wiązać z religią muzułmańską i nie należy wiązać z problemem uchodźców. A przecież to oczywista nieprawda. Fanatyczny islam jest zagrożeniem, wojna religijna jest realnym zagrożeniem, i gołym okiem widać, że to przed czym ostrzegała Oriana Fallaci właśnie nadeszło.  Może w końcu przyjdzie otrzeźwienie, ale na razie oznak, że tak się stanie nie widać. Elity przywódcze krajów europejskich doprowadziły do zburzenia kruchej światowej równowagi. Bezmyślnie  zaangażowano się w konflikty w północnej Afryce.  Obalono rządy, które były co prawda dyktaturami, ale obalając je doprowadzono do tego co jest obecnie. Okrucieństwo, bieda, wojna wszystkich ze wszystkimi, masowe morderstwa. Zbrodnie, które kojarzą ze średniowieczem, lub jeszcze starszymi czasami powracają. Kamieniowanie, przybijanie do krzyża, obcinanie głów – to znowu w świecie fanatycznego islamu powróciło. I oby to co dzieje się poza naszym kontynentem nie pojawiło się w Europie. Bo czy można być pewnym, ze tam gdzie społeczności muzułmańskie są liczne i silne nie dojdzie do powstań, walk ulicznych, do aktów terroru na dużą skalę. Ja nie mam tej pewności. Bo w  Europie rządza pięknoduchy, którzy starają się za wszelką cenę nie przyznać do błędów, które zostały popełnione. I trwają w tej głupocie, organizując coraz to nowe posiedzenia i narady, które nie rozwiązują w najmniejszym stopniu realnego problemu. A tym problemem jest najazd na Europę tysięcy i milionów uchodźców, z których tylko część ucieka przed wojną. Pośród tych co przybywają do Europy są z całą pewnością islamscy wojownicy, fanatycy, terroryści, którzy chcą zniszczyć europejski ład. Ale są Święta – porzućmy zatem ten temat.

        Od ostatniego blogowego wpisu robiłem niewiele zdjęć. Ale coś tam nowego powstało. Park Julianowski jest piękny o każdej porze roku i jest wdzięcznym obiektem do fotografowania, przy okazji spacerów z psem. Więc poniżej kilka nowych zdjęć tego niezwykle pięknego parku.








       A ponieważ Święta jeszcze trwają to poniżej kilka świątecznych zdjęć. Koszyki świąteczne, spotkania świąteczne, mazurki świąteczne, spacery. Jak zawsze z Martą malowaliśmy w Wielki Piątek pisanki. Jej jak zwykle były ładniejsze. To znaczy kiedyś moje były ładniejsze, ale jak Marta słusznie zauważyła, to mogło być wtedy, gdy miała 4 lub pięć lat. Bo potem to już nie. No cóż, dzieci zazwyczaj są zdolniejsze od rodziców.










          A na koniec zdjęcia pierwszych wiosennych kwiatków, głównie krokusów, które kwitną bardzo pięknie w tym roku.