Podróże po Stanach
Tego dnia
było tylko Las Vegas a dokładnie jego centrum, z ogromnymi hotelami. Żadnych
jazd, żadnego pośpiechu. Był to niby dzień wypoczynkowy ale utrudziliśmy się
nieźle wędrując po hotelach. Było bardzo gorącą – ponad 35 stopni i świeciło
słońce. Chyba w przewodniku Pascala napisano, że wszędzie na świecie hotele
buduje się w pobliżu atrakcyjnyc miejsc, a w Las Vegas jest inaczej. Tutaj
atrakcję stanowią same hotele. I rzeczywiście trudno to podważyć. Hotele
rzeczywiście są atrakcyjne. Celem głównym tych wyszukanych atrakcji jest
przyciągnięcie jak największej ilości turystów, żeby weszli, pozwiedzali, a
przy okazji zostawili jak najwięcej pieniędzy w sklepach, knajpach i przede
wszystkim w kasynach. Tak – ja też grałem, w trzech kasynach grałem. Tak –
przegrałem – w każdym z nich. Ale były momenty, że wygrywałem. Na przykład z
jednego dolara zrobiły się cztery, a z 5 dolarów zrobiło się siedem.
Ostatecznie jednak przegrałem każdą grę. Trudno, spróbować trzeba było. Szansa
przecież chyba była. Bez powodu te tłumy w kasynach nie siedzą. Ktoś wygrywa.
Ja nie. Bardzo sympatyczna była ruletka. W ruletkę grałem przy automacie, nie
przy stole. Niepoważnie byłoby siadać do stołu z tak małymi pieniążkami. No
trudno – może innym razem J Ale czy
będzie jeszcze ten kolejny raz, kolejna podróż do Stanów ? Na pewno chciałbym. A Las Vegas jest dobrym miejscem, żeby się właśnie
tu zatrzymać, bowiem jest wokół sporo atrakcji przyrodniczych i poza tym są tam
najtańsze hotele. Bez trudu można znaleźć wytworny pokój za 30 – 40 dolarów za
noc. A przy okazji można przecież wygrać majątek, albo chociaż tyle, żeby cała
podróż do Stanów była za darmo.
Hotele w Las Vegas są niesamowite. W zasadzie warto było powtórzyć podróż do Las Vegas, żeby zobaczyć chociażby tylko hotel Venetian od środka. W roku 2009 oglądaliśmy ten hotel tylko z zewnątrz. Niesamowity rozmach. Wenecja przeniesiona do Las Vegas i upakowana przed hotelem i w hotelu.
Hotel Venetian był pierwszym punktem w planie dnia. Ale ten dzień zaczęliśmy nieco później niż zwykle. Wszak był to dzień wypoczynkowy, więc trzeba było troszkę wypocząć w luksusowym pokoju. Nasz hotel był w centrum, do hotelu Venetian mieliśmy niedaleko.
Na zewnątrz
hotelu stoi sobie Pałac Dożów. Wygląda jak prawdziwy, podobnie jak stojące
opodal kolumny. Po wodzie pływają sobie gondole. Gondole są dokładnie takie jak
w Wenecji, gondolierzy śpiewają po włosku. Są charakterystyczne weneckie mosty.
Nieźle to przypomina prawdziwą Wenecję.
Te
obrazki widzieliśmy już rok wcześniej, więc w tym zakresie nic nas nie
zaskoczyło. Ale, że część handlowa, będzie tak niezwykła - tego się nie spodziewaliśmy.
Część handlowa to kilka ulic i placów z typową wenecką zabudową, do tego mosty
i kanały. Wszystko pod dachem, a raczej nie pod dachem, tylko pod sztucznym
niebem. Nad sklepami, domami i kanałami
jest sztuczne niebo, które wygląda bardzo naturalnie. Niebo jest wysoko, jest
niebieskie, na nim są obłoczki i wyraźnie widać, że niedługo będzie już
wieczór. Dlatego w oknach domów pali się światło, sklepy są oświetlone, palą
się latarnie. Wygląda to rzeczywiście jak kawałek Wenecji. I to nie jest jedna
uliczka z kanałem. To jakby spora część miasta. Po kanale pływały gondole z
turystami i gondolierami rzecz jasna. Gondolierzy pięknie i głośno śpiewali. No
zdecydowanie ten hotel nam się podobał najbardziej. Poza tym, tak jak we
wszystkich hotelach – setki sklepów, restauracji, barów. no i oczywiście
ogromne kasyno. Wenecja to jeden z największych – o ile nie największy hotel w
mieście. Jest poza tym bardzo popularny, ekskluzywny, więc i nie tani. Pokoje są
podobno wspaniałe. Poniżej zdjęcia z tego niezwykłego miejsca.
W hotelu znajduje się też muzeum figur woskowych. Nie byliśmy, chyba odstraszyła nas cena. Ale jedna figura woskowa była na zewnątrz, więc Agnieszka zrobiła sobie z nią zdjęcie.
Następnym punktem
programu był Hotel Bellagio. Ten hotel słynie z ogromnego sztucznego jeziora o
powierzchni 3,2 hektara, na którym odbywają się pokazy fontann i z ogrodu znajdującego
się wewnątrz hotelu. Powstał w 1998 roku i kosztował 1.6 mld dolarów.
Zatrudnionych jest w nim 10 tys osób i należy do najbardziej luksusowych w Las
Vegas. Przed wejściem głównym czeka zawsze grupa panów Valetów, czyli tych którzy
przyjmują gości, odbierają od nich bagaże i odprowadzają samochód na parking. Co
rusz podjężdżają pod hotel wspaniałe limuzyny, dłuższe dwukrotnie od przeciętnego
samochodu. Ta część Las Vegas wygląda bardzo atrakcyjnie – Hotel Bellagio jest
w pobliżu hoteli Venetian, Mirage, Cesaras Palace i Paris. Ładnie się to wszystko komponuje.
W podobnym stylu jak w Hotelu Venetian zrobiona
jest dzielnica handlowa w hotelu Paris, ze słynną wieżą w skali 1:2, z gmachem
opery, łukiem triumfalnym. Ale ta dzielnica jest troszkę niedopracowana.
Uliczki są stylowe i bardzo ładne, latarnie też są, ale niebo zrobione
zdecydowanie nie tak – za nisko. Tutaj niebo w niczym nie przypominało
naturalnego i nie robiło już takiego wrażenia. Hotel Wenecja to było to.
Pochodziliśmy
jeszcze trochę po innych hotelach, wszędzie ładnie, wszędzie duże kasyna i
mnóstwo ludzi. Strasznie męczące jest jednak takie chodzenie, bo to są duże,
ogromne przestrzenie. Przejście jednego hotelu to nie lada wędrówka. A w
dodatku na zewnątrz straszny upał. Dlatego po pewnym czasie – zgodnie z planem
zresztą – wróciliśmy do pokoju żeby troszkę odsapnąć. Poniżej zdjęcie z kasyna
w hotelu Paris, a dalej kasyno i kilka zdjęć z hotelu Hollywood Planet. Od tego
hotelu rozpoczęliśmy popołudniowo – wieczorno – nocną część przechadzki. Hotel
Hollywood to kolejne miasto w środku hotelu, tym razem w stylu hiszpańskim.
Nabrzeże portowe, ogromny cumujący statek, place, malownicze uliczki, fontanna
na środku placu. Znowu byliśmy pod wrażeniem.
Przechodziliśmy też obok centrum
hotelowo, apartamentowego, które rok wcześniej było jeszcze w budowie i na
temat którego powstało kilka filmów, pokazywanych w kanałach Discovery. Bo
centrum to szczyty tempa budowy, logistyki i sztuki inżynierskiej.
Zachwyciliśmy się jak rok wcześniej
hotelem Manhattan, z ogromną górską kolejką. A potem odwiedziliśmy hotel Sahara,
i tak ogólnie połaziliśmy sobie tu i tam. Poniżej zdjęcia z tej wieczornej
przechadzki. Hotel z wieżyczkami to Excalibur. Na kilku zdjęciach widać hotel
MGM, gdzie odbyła się ostatnio kolejna walka bokserska stulecia, ale nie jestem
fanem boksu więc nawet nie wymienię bohaterów tej walki. Bilety na nią dochodziły do 300 tys. dolarów. Las Vegas po zmroku wygląda chyba jeszcze ciekawiej.
Dosyć szybko opadaliśmy z sił, ale co
jak co – pokaz fontann przed hotelem Bellagio obejrzeć musieliśmy koniecznie. Był
rzeczywiście godny obejrzenia. Fontanny tańczyły do pięknej muzyki i w pięknym
otoczeniu oświetlonych subtelnie budynków hotelowych.
I nie tylko
A teraz kilka słów o tym co tu i
teraz. Przede wszystkim przyszła wiosna. Jak zawsze jest piękna. Zaskakuje
nieco zawsze tempo w jakim świat się zmienia. Na początku troszkę małych
zielonych listków i pierwsze kwiaty w ogródkach, a potem pojawia się ich coraz
więcej. Dla mnie punktem charakterystycznym mówiącym o tym, że wiosna przyszła
już na pewno, jest wysyp mleczy i kwitnące w tym samym czasie drzewa owocowe. Towarzyszy
temu zawsze słońce i jest przepięknie. Szkoda że to trwa tak krótko. Ale
jeszcze sporo przed nami. Jeszcze rododendrony, azalie, głogi, bzy, akacje, jaśminy.
Jeszcze do lata troszkę.
Dzisiaj wybory prezydenckie. Pierwsza
tura. Ciekawe bardzo jak też się ułożą głosy. Czy coś się zmieni czy będzie tak samo, jedni
oczekują zmian, inni chcą kontynuacji. Niespodziewanie pojawiła się nowa opcja.
Od wielu osób słyszę, że chcą głosować na Kukiza. Na pewno pojawiła się nowa
siła, która może mieć znaczenie w wyborach parlamentarnych.
Od dłuższego czasu chodzi mi po
głowie kupno roweru. Sam nie wiem, czy to dobry pomysł. Mam nadzieję, że dobry. Kondycja bowiem coraz mniejsza. Po
schodach wchodzić ciężko. Trzeba coś z tym zrobić. Dosyć długo stał w domu
rower treningowy. Żona Agnieszka postanowiła na nim trenować. Ale nie wciągnęło
ją to wcale. A ja usiadłem ze trzy razy i nie znalazłem w tym kręceniu w
miejscu żadnej przyjemności. Dałem sobie spokój. Rower zajmował tylko sporo
miejsca w pokoju więc z przyjemnością przekazaliśmy go mojemu teściowi, który
walcząc ze zbyt wysokim poziomem cukru siada na rower i kręci. Potrafi tak
kręcić nawet 45 minut. Ogólnie jest słaby, ale na tym rowerze ma więcej siły
ode mnie. Ja bym tak długo nie dał rady. Więc można zapytać po co mi w taki
razie rower prawdziwy. Mam nadzieję, że na takim będzie zdecydowanie inaczej.
Na próbę pożyczyłem rower od koleżanki z pracy i jazda sprawiła mi przyjemność.
Więc na razie trwam w postanowieniu. Tylko wybór trudny. Marek i rodzajów tak
dużo, że ciężko wybrać.
Z nieprzyjemnych rzeczy wymienić
należy chorobę dobrej teściowej, która trafiła do szpitala, co biorąc pod
uwagę, że teść nie widzi i wymaga ciągłej opieki postawiło nas w trudnej
sytuacji. Na szczęście wszystko wróciło już do normy. Na szczęście – bowiem opiekę
w szpitalu oceniamy źle, lecząc na jedno, zlekceważono chorobę serca teściowej
i o mało nie doszło do bardzo poważnych komplikacji. Ale zostawmy rzeczy
nieprzyjemne. Wracam do tematu wiosny. I prezentuję kilka tegorocznych zdjęć.
Kolejny ciekawy wpis :)
OdpowiedzUsuńDziękuję uprzejmie
Usuń