Podróże po Stanach
Opis ósmego dnia naszej podróży rozpocznę od kilku zdjęć, które są wizytówkami tego dnia, w tym zdjęcia z bardzo szczęśliwymi uczestnikami tej dwuosobowej wyprawy. Zdjęcie zrobił szanowny pan Strażnik Parku.
Parki Narodowe Grand Teton i Yellowstone niemal ze sobą graniczą. Grand Teton jest na południu, a najbliższym miasteczkiem przy południowej granicy parku jest Jackson, gdzie spaliśmy. Natomiast niedaleko północno – wschodniej granicy parku Yellowstone jest miasteczko Cooke-City gdzie mieliśmy wykupione dwa noclegi. Tak więc przejechaliśmy tego dnia obydwa parki, pokonując dystans około 280 kilometrów. Można sobie to spróbować wyobrazić. To oznacza odległość tak mniej więcej z Łodzi do Myślenic. To kawał drogi, która w tym przypadku prowadziła przez tereny o urodzie najwyższej próby.

Zauważam, że w
dobie nawigacji GPS coraz mniej osób potrafi czytać mapy, ale pozwolę sobie
zamieścić poniżej mapy obydwu parków. Najpierw mapa Grand Teton. Żółta plama na
dole to miasteczko Jackson, gdzie nocowaliśmy, a na górze mapy zaczyna się już
Park Yellowstone. Mapa pochodzi z Wikipedii, ale oryginalną mapę w pełnej rozdzielczości znajdzie się na stronie parku www.nps.gov/grte. Niebiesko zielone plamy na mapie to rzecz jasna jeziora.

Poniżej
natomiast dwie mapy Yellowstone. Pierwsza to mapa orientacyjna pokazująca
główne punkty Parku i układ drogowy, a druga jest już bardziej szczegółowa. Mapy
zostały pobrane z Wikipedii, ale te i wiele innych map można znaleźć na stronie
internetowej Parku www.nps.gov/yell


Obydwa parki są
piękne, ale Yellowstone nie ma sobie równych. Grand Teton był zgodnie z naszym planem
w zasadzie tylko do przejechania. Ale w niektórych miejscach nie sposób było
się nie zatrzymać i nie podziwiać widoków. Grand Teton to stromo wznoszące się
góry o urodzie alpejskiej. Góry wyrastają albo z rozległych, płaskich obszarów
zielonych, po których przechadzają się łosie, lub z nad brzegów potężnych
jezior. Mieszkają tu także niedźwiedzie. Całkiem niespodziewanie jeden z nich
przeszedł przez drogę tuż przed naszym samochodem. Ale szybko zniknął potem w
zielonych krzaczkach i tylko bardzo marne zdjęcie mu zdążyłem zrobić. Wcześniej
spotkaliśmy łosia. Stało sporo ludzi z aparatami fotograficznymi i robili
zdjęcia temu łosiu. I tutaj wyszedł problem. Łoś mi uświadomił, że na
obiektywie nie mam swojego znakomitego filtra polaryzacyjnego, kupionego na
Times Square w Nowym Jorku. Zgubiłem go. Bardzo przykro się zrobiło. Bo jednak
filtr pozwala robić o wiele lepsze zdjęcia. Sprawa wyglądała na beznadziejną,
ale postanowiliśmy wrócić do Visitor Center, gdzie kupowaliśmy wejściówkę do
amerykańskich parków narodowych. Może gdzieś tam odpadł, może ktoś znalazł,
oddał. Szansa prawie zerowa. A jednak się udało. Filtr leżał sobie przy wejściu
do budynku. Mocno to nas ucieszyło. Ale pół godziny poszło bezproduktywnie. W
Visitor Center kupiliśmy wcześniej dla Marty łosia pluszaka. Pan sprzedawca,
gdy włożył łosia do papierowej torebki, nie zamknął jej i zażartował – proszę
nie zamykać, żeby miał czym oddychać. Nie zamknęliśmy i łoś do Łodzi dojechał w
pełni sił :) To nie ten ze
zdjęcia poniżej rzecz jasna.
Grand Teton bardzo nam się oczywiście podobał, ale
ciągnęło nas do Yellowstone. Cały czas mieliśmy trochę obaw o pogodę, bo
prognoza była mocno nieciekawa. Na prognozie rysunkowej przy Yellowstone była
czarna chmura i błyskawice. Na szczęście prognoza kolejny już raz się nie
sprawdziła. Okresami niebo zasnuwało się co prawda chmurami, nawet deszcz musiał
padać, bo zdarzało nam się jechać po zmoczonym asfalcie, ale przeważało przez
cały dzień słońce.
Park Grand Teton
to ogromne jezioro Jackson Lake, rozległe płaskie tereny porośnięte niskimi
roślinami i strzeliste granitowe góry.
Obrazki tak
ładne, że aż kiczowate trochę. Jezioro Jackson Lake jest jeziorem i sztucznym i
naturalnym jednocześnie. Jest to jezioro, do którego wpływa i z którego wypływa
rzeka Snake River . Obok niego są również inne jeziorka zasilane wodą
spływającą z gór, w tym z topniejących lodowców. Jezioro jest bardzo głębokie,
maksymalna głębokość sięga 123 metrów. Naturalne jezioro, które zostało
stworzone przez naturę, zostało sztucznie powiększone, poprzez zbudowanie tamy
na rzece Snake River. Leży na wysokości około 2000 metrów, a najwyższe szczyty
osiągają wysokość 4200 metrów. Jest więc gdzie się wspinać. Ale pokonać różnicę
wysokości 2200 metrów jednego dnia w tę i z powrotem, to trzeba
już mieć siłę
konia. Turystyka w Grand Teton
kwitnie na zasadzie dla każdego coś miłego. Ci słabsi mają ścieżki po
rozległych płaskich terenach, gdzie mogą wąchać kwiatki, oglądać górskie
widoczki i tropić licznie tu żyjące zwierzęta, m.in. łosie i niedźwiedzie.
Inni się wspinają, jeszcze inni pływają
po ogromnym pięknym jeziorze. A są i
tacy jak my, którzy podziwiają Grand Teton z okien samochodu i z licznych
punktów widokowych.
Zatrzymywaliśmy
się nawet znacznie częściej niż planowaliśmy, ale widoki były rzeczywiście zachwycające.
Ponieważ w nocy z całą pewnością padało, powietrze było niezwykle wprost przejrzyste.
Chmury dotykały szczytów, ale ich nie przesłaniały. Ale cóż, Park Grand Teton
był tylko przy okazji. Naszym celem był Park Yellowstone.
Poniżej
niedźwiedź. Wiem, ze nie prezentuje się najlepiej, ale szybki był skubany miś.
Przebiegł nam drogę przed samochodem, a potem
szybko zniknął w zielonych krzaczkach i tylko bardzo marne zdjęcie mu zdążyłem
zrobić. To ta niewielka brązowa plama, mniej więcej w środku kadru.
Park Narodowy Yellowstone jest
ogromny. Zajmuje obszar blisko 9000 km2 – około 100 na 90 km. Drogi zaznaczone
kolorem czerwonym na zamieszczonych wcześniej mapach są drogami asfaltowymi i
mają długość około 350 km. Obszar parku na mapie zaznaczony jest kolorem
zielonym, a wielka niebieska plama to jezioro Yellowstone. Do parku można
wjechać w 5 miejscach – my wjechaliśmy wjazdem południowym - South Entrance i
przejechaliśmy trasę: West Thumb, Fishing Bridge, Canyon, Tower Falls,
Northeast Entrance, za którym leży miasteczko Cooke City, gdzie był nasz hotel.
Park Narodowy Yellowstone położony
jest w północnej części Gór Skalistych. Większość terenów należących do Parku
leży na wysokości 2000-2500 m npm. Jest to miejsce wyjątkowe. To pierwszy
utworzony na świecie park narodowy. Powstał w 1872 roku decyzją prezydenta
Granta i od tego roku przyroda w Yellowstone jest pod szczególną ochroną. W
Yellowstone jest więcej gejzerów, gorących źródeł, wulkanów błotnych i tzw.
fumaroli niż we wszystkich innych miejscach naszej planety razem wziętych.
Łączna liczba zjawisk geotermalnych sięga 10 tysięcy. Do tego są wspaniałe Góry
Skaliste, wodospady, z których największy - „Lower Fall” jest dwukrotnie wyższy
od wodospadu Niagara, jezioro Yellowstone uznawane za największe na świecie
jezioro z tych, które leżą na poziomie wyższym niż 2100 metrów i Kanion
Yellowstone. To właśnie od barwy skał tego kanionu wzięła się nazwa parku,
bowiem kolor żółty (yellow) jest najpopularniejszym kolorem skał (stone)
kanionu.
Yellowstone to królestwo zwierząt. Jest tutaj
największe żyjące swobodnie stado bizonów liczące 4500 sztuk, żyją niedźwiedzie
grizzly i niedźwiedzie baribal, wilki, pumy, łosie i wiele innych.
Najbardziej niesamowite jest to,
że pod Yellowstone jest ogromny wulkan, który może doprowadzić do zagłady
znaczną część Ameryki Północnej. Około 5 – 10 km pod powierzchnią jest ogromna
komora wypełniona magmą. Wulkan ten co jakiś czas wybucha w szczególnie
spektakularny sposób. Największe wybuchy miały miejsce 2.1 mln, 1,3 mln i 640
tys. lat temu. W czasie ostatniego – największego wybuchu, na powierzchnię
wydostało się 1000 km3 lawy.
Powstało wówczas wielkie zapadlisko, stanowiące obecnie centrum Yellowstone.
Kaldera, czyli potencjalne miejsce wypływu lawy, albo inaczej mówiąc, miejsce
nad komorą wypełnioną magmą o temperaturze ponad 1000oC jest w
przypadku wulkanu Yellowstone ogromna. Zaznaczona jest na przedstawionej mapie
grubą linią przerywaną. Kaldera ma wymiary 45 na 78 kilometrów i ciągnie się
m.in. pod jeziorem Yellowstone. To właśnie wulkan jest źródłem zjawisk
geotermalnych. Teren parku podnosi się i opada w zależności od ruchów magmy w
głębi. Gdyby nastąpił wybuch taki jak 640 tys. lat temu znaczna część Ameryki
Północnej zostałaby przysypana popiołem wulkanicznym, mnóstwo ludzi by zginęło,
a cała planeta znacznie by się ochłodziła i życie na niej nie wyglądałoby już
tak samo jak przed wybuchem.
Teren pomiędzy Grand Teton a West
Thumb, gdzie zmierzaliśmy, był oczywiście pod wieloma względami atrakcyjny.
Jechaliśmy wzdłuż rzek: Snake River i Levis River zasilanej z jeziora
Levis. Rzeka ta zaczyna się od
atrakcyjnych wodospadów, a potem płynie sobie raz szybko w głębokim kanionie, a
raz wolno i dostojnie tworząc liczne zakola jak na zdjęciach poniżej. W wielu miejscach krajobrazy były jeszcze
zimowe. W lesie leżał śnieg i było go
jeszcze sporo.
West Thumb to w dosłownym tłumaczeniu zachodni kciuk. Nie
do końca rozumiem skąd taka nazwa. Zarys jeziora Yellowstone przypomina mi mocno
zgarbioną, dziwną postać. Dla mnie miejsce nazwane West Thumb jest głową tej
postaci. Ale mniejsza z tym. West Thumb Geyser Basin leży tuż przy jeziorze
Yellowstone. Park Yellowstone to jedno z
najzimniejszych miejsc w Stanach. Zimą temperatura potrafi spaść nawet do minus
50 stopni. W tej sytuacji jezioro zimą
rzecz jasna zamarza. Latem jego średnia temperatura wynosi zaledwie 7 stopni.
Obok tego zimnego jeziora wytworzył się obszar z licznymi gorącymi źródłami i
gejzerami , gdzie temperatura wody jest bliska temperatury wrzenia. W West
Thumb jest ponad 20 miejsc typu gorące źródła, gejzery i różne bulgoty - przezroczyste
i błotne. Najpiękniejsze były gorące źródła posiadające formę małych stawów, z których wylewała się
woda. Miały one bardzo dużą głębokość, a
ponieważ woda była przezroczysta, to było tę głębię dobrze widać.
Ciekawie też wyglądały stożki
gejzerów pod powierzchnią jeziora Yellowstone.
Poniżej kilka zdjęć Black Spring. To piękny, bardzo głęboki staw - źródło.Woda jest gorąca i przezroczysta. Kiedyś woda wydawała się być czarna i stąd nazwa, ale teraz ma piękny błękitny kolor. Stało się
tak dlatego, że temperatura wody wzrosła i bakterie, które żyły w stawku i
nadawały mu czarną barwę zginęły. Strażnik parku, który tam stał po to, aby odpowiadać
na pytania turystów, mówił, że poziom magmy w komorze magmowej, która jest pod
parkiem ciągle się jednak podnosi. Nie
wróży to dobrze. Oby wybuch tego super-wulkanu szybko nie nastąpił, bo oznacza
to katastrofę dla całego świata, a pół Ameryki pewnie zginie. Ale na razie
Yellowstone budzi nie grozę, lecz zachwyt.
Większość źródeł
w tym rejonie to źródła głębokie i
bardzo kolorowe. Ale są nie tylko takie. Nieraz dymią i bulgocą niewielkie
dziury w ziemi. Fantastyczne miejsce. Byliśmy już tutaj trzy lata wcześniej,
ale bardzo chcieliśmy tu jeszcze wrócić. No cóż opisać się słowem tego do końca
nie da. Już lepiej pokazać zdjęcia.
W planie na rok 2012
mieliśmy również wycieczki pisze po Yellowstone, krótkie ale zawsze. Zrobiliśmy
tego dnia dwie. Jedną trzykilometrową do punktu widokowego przy West Thumb.
Bardzo ładna, aczkolwiek dla nieprzyzwyczajonych do wspinaczki ludzi trochę
męcząca. Na takich ścieżkach trudno kogokolwiek spotkać. My tylko na pierwszej
wycieczce spotkaliśmy dwoje turystów. Dziewczyna szła z chłopakiem i miała na
pasku przypięte dzwoneczki na niedźwiedzie. Tutaj na szlaku trzeba hałasować,
żeby nie natknąć się niespodziewanie na niedźwiedzia. Niedźwiedzia nie było,
piękne widoki a i owszem, zwłaszcza te w stronę jeziora Yellowstone.
Druga wycieczka
zaczynała się w miejscu, gdzie rzeka Yellowstone wypływa z jeziora. Miejsce
nazywa się Fishing Bridge. Jedzie się tam z West Thumb brzegiem jeziora
Yellowstone. Szlak prowadził wzdłuż rzeki. Płasko i pięknie było, więc tym
razem się nie męczyliśmy. Ale za to było więcej emocji, bo ten teren upodobały
sobie niedźwiedzie. Przed wejściem była tablica ostrzegawcza, że wchodzimy do
krainy niedźwiedzi. I zalecenia. Iść najlepiej w grupach co najmniej trzyosobowych,
głośno rozmawiać, ogólnie hałasować i mieć ze sobą gaz pieprzowy taki specjalny
na niedźwiedzie. No cóż jedyne co mogliśmy zrobić to głośno mówić.
Powędrowaliśmy dwa kilometry w jedną stronę i potem powrót tą samą trasą. Na
szczęście niedźwiedzia żadnego nie spotkaliśmy, ale napis mówiący o tym, że to
kraina niedźwiedzi nie był na wyrost, bo po drodze widzieliśmy mnóstwo
wielkich, starszych i wyglądających na nowe, zwierzęcych kup. Byliśmy wtedy
pewni, że to kupy niedźwiedzie, ale potem się okazało, że głównie były to kupy
bizonie. Ale czy z niedźwiedziem, czy z bizonem bliskie spotkanie byłoby pewnie
niezbyt miłe. Ze zwierząt to widzieliśmy tylko bobra. Stał sobie na brzegu
rzeki i pewnie robił sobie plany na dalszą część dnia. Poniżej zdjęcia z tej
malowniczej wycieczki.
Po tej emocjonującej
wycieczce zdążyliśmy jeszcze tylko zobaczyć dwa miejsca, gdzie było dużo
szarych bulgoczących miejsc i gazów o zapachu siarki. Miejsca nazywają się „błotnisty
wulkan” i „siarkowe źródła”. Bardzo tam wszystko dymiło i śmierdziało.
Temperatura w takich bulgotach sięga 80 stopni C. W odróżnieniu od West Thumb,
woda w tych bulgotach nie była przezroczysta, tylko mętna. A sam wulkan
wyrzucał bardziej błoto niż wodę. I brzegi nie były kolorowe, bo widocznie
bakteriom, które są odpowiedzialne za kolory nie odpowiadał zapach siarki.
Miejsce bardzo interesujące. W rejonie
Mud Volcano z ziemi wydobywa się siarkowodór. Pewne mikroorganizmy używają tego
gazu jako źródła energii. To pomaga przekształcić gaz w kwas siarkowy, który
rozpuszcza skały i zmienia je w takie paskudne błoto, które wychlapuje się na
powierzchnię.
Szaro i
śmierdząco, więc co tych ludzi tu ciągnie ?? No właśnie – musimy się zastanowić
po co tam pojechaliśmy.
Siarkowe źródła to z kolei sadzawki z gęstą gotującą się zupą. Na powierzchni tworzą się ogromne bulgoczące bąble. To miejsce śmierdzi chyba jeszcze bardziej. Zauważyliśmy też, że przez trzy lata mocno się tutaj zmieniło. Wygląda niby bardzo podobnie, ale jednak inaczej.
Dalej pozostała
nam już tylko droga do hotelu przez dwie piękne doliny i wysokogórską przełęcz
położoną na wysokości 2700 metrów. Piękna trasa z mnóstwem zwierząt.
Widzieliśmy po drodze pewnie z tysiąc bizonów. Niektóre były daleko, a niektóre
tuż obok drogi, lub na samej drodze. Szczególnie duże stada są w dolinie rzeki
Lamar, która wpływa do rzeki Yellowstone. Na końcu doliny jest północno
wschodni wjazd do Parku, a 3 mile dalej osada Cooke City, gdzie był nasz hotel.
A ponieważ mieliśmy tam wykupione dwa noclegi, więc jechaliśmy tą doliną w
sumie cztery razy. Cooke City jest otoczona wysokimi górami o wysokości
4000 metrów. Sama miejscowość leży na wysokości 2300 metrów. To miejsce często
odcięte jest zimą od świata. Temperatura w styczniu i lutym spada do minus 40
stopni, a drogi dojazdowe stają się nieprzejezdne. Ciężko tu żyć na stałe. Według
danych z 2000 roku stałych mieszkańców jest zaledwie 140. Nasze telefony
znalazły się tutaj poza zasięgiem, a Internet
był tylko przewodowy. I na koniec jeszcze obrazki z ostatniego odcinka
trasy.
Na pierwszym planie ostatniego zdjęcia stożek
nieczynnego gejzera.
i nie tylko
A współcześnie dzisiaj drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Byliśmy w
gościnie u Marty i Arka, a wcześniej na naszej działce. Piękny dzień. Wielkanoc
w tym roku jest nieco wcześniej niż
zwykle, ale aura się dostosowała i wiosna też przychodzi wcześniej. Dawno już
nie pisałem, ale dzieje się wiele i ciągle brakuje czasu. Intensywnie planujemy
naszą kolejną podróż amerykańską, a to pochłania sporo czasu. Już niecałe dwa
miesiące zostały do wyjazdu. Plan generalny już jest. Miejsca noclegów wytypowane,
samoloty zarezerwowane, hotele w zasadzie też, samochody też. Ale sporo jeszcze
musimy się podszkolić. Mam nadzieję, że i tym razem wszystko wyjdzie. Choć jak
zawsze niepokój związany z wyjazdem narasta. To już niecałe dwa miesiące. A
niepokój potęgują wydarzenia związane z narastającym zagrożeniem
terrorystycznym.
Świat robi się coraz bardziej
niespokojny. Kilka dni temu znowu miały miejsce kolejne zamachy terrorystyczne,
tym razem w Brukseli. Samobójcy muzułmańscy wysadzili się na lotnisku w
Brukseli i metrze. I wiadomo, ze na tym się nie skończy. W powietrzu wiszą kolejne
zamachy, a przywódcy Europejscy jak obłąkani powtarzają, że zamachów nie należy
wiązać z religią muzułmańską i nie należy wiązać z problemem uchodźców. A
przecież to oczywista nieprawda. Fanatyczny islam jest zagrożeniem, wojna
religijna jest realnym zagrożeniem, i gołym okiem widać, że to przed czym ostrzegała
Oriana Fallaci właśnie nadeszło. Może w
końcu przyjdzie otrzeźwienie, ale na razie oznak, że tak się stanie nie widać.
Elity przywódcze krajów europejskich doprowadziły do zburzenia kruchej
światowej równowagi. Bezmyślnie zaangażowano
się w konflikty w północnej Afryce. Obalono rządy, które były co prawda dyktaturami,
ale obalając je doprowadzono do tego co jest obecnie. Okrucieństwo, bieda,
wojna wszystkich ze wszystkimi, masowe morderstwa. Zbrodnie, które kojarzą ze
średniowieczem, lub jeszcze starszymi czasami powracają. Kamieniowanie, przybijanie
do krzyża, obcinanie głów – to znowu w świecie fanatycznego islamu powróciło. I
oby to co dzieje się poza naszym kontynentem nie pojawiło się w Europie. Bo czy
można być pewnym, ze tam gdzie społeczności muzułmańskie są liczne i silne nie
dojdzie do powstań, walk ulicznych, do aktów terroru na dużą skalę. Ja nie mam
tej pewności. Bo w Europie rządza
pięknoduchy, którzy starają się za wszelką cenę nie przyznać do błędów, które
zostały popełnione. I trwają w tej głupocie, organizując coraz to nowe
posiedzenia i narady, które nie rozwiązują w najmniejszym stopniu realnego
problemu. A tym problemem jest najazd na Europę tysięcy i milionów uchodźców, z
których tylko część ucieka przed wojną. Pośród tych co przybywają do Europy są
z całą pewnością islamscy wojownicy, fanatycy, terroryści, którzy chcą zniszczyć
europejski ład. Ale są Święta – porzućmy zatem ten temat.
Od ostatniego blogowego wpisu
robiłem niewiele zdjęć. Ale coś tam nowego powstało. Park Julianowski jest
piękny o każdej porze roku i jest wdzięcznym obiektem do fotografowania, przy
okazji spacerów z psem. Więc poniżej kilka nowych zdjęć tego niezwykle pięknego
parku.
A ponieważ Święta jeszcze trwają
to poniżej kilka świątecznych zdjęć. Koszyki świąteczne, spotkania świąteczne,
mazurki świąteczne, spacery. Jak zawsze z Martą malowaliśmy w Wielki Piątek
pisanki. Jej jak zwykle były ładniejsze. To znaczy kiedyś moje były ładniejsze,
ale jak Marta słusznie zauważyła, to mogło być wtedy, gdy miała 4 lub pięć lat.
Bo potem to już nie. No cóż, dzieci zazwyczaj są zdolniejsze od rodziców.
A na koniec zdjęcia pierwszych
wiosennych kwiatków, głównie krokusów, które kwitną bardzo pięknie w tym roku.